Kto płaci za ślub i wesele?
Gdy emocje związane z zaręczynami nieco opadną, a podniosłe momenty towarzyszące temu wyjątkowemu wydarzeniu ustąpią miejsca szarej codzienności, pora poważnie pomyśleć o zorganizowaniu ślubu i wesela. A to nie lada wyzwanie, zarówno pod względem logistycznym, jak również finansowym.
Wiele par nie do końca zdaje sobie sprawę, ile kosztuje organizacja tradycyjnego ślubu oraz przyjęcia weselnego i wcale nie oznacza to, że takim osobom zarzucić można totalną ignorancję i oderwanie od rzeczywistości. Koszty są kosmiczne – ciężko pogodzić się z faktem, że wszystko, co określamy przymiotnikiem ,,ślubny’’ automatycznie staje się (przynajmniej) trzy razy droższe. Przygotowując kosztorys, łatwo popaść w depresję, no ale cóż – argument ,,to jedyna taka okazja w życiu’’ skutecznie rozluźnia portfel i przekonuje przyszłych małżonków do wydawania masy pieniędzy, czego najlepszym dowodem są świetnie prosperujące firmy związane z branżą ślubną.
Jak trwoga to do… rodziców, czyli tradycyjny podział wydatków
Dawniej kwestia finansowania ślubu i wesela była zdecydowanie mniej skomplikowana niż dzisiaj. Tradycyjnie to rodzice Państwa Młodych ponosili koszty związane z organizacją uroczystości i raczej nikt z tym nie dyskutował. Rodzice Panny Młodej byli odpowiedzialni za wydatki związane z przyjęciem weselnym (wynajem sali z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli jedzeniem, dekoracją, obsługą), ceremonią w kościele/USC, suknią ślubną wraz z dodatkami, zaproszeniami, fotografem oraz kamerzystą. Na rodzinę Pana Młodego zwykło się nakładać obowiązek kupna obrączek, garnituru, alkoholu i innych napojów oraz zorganizowanie oprawy muzycznej (wynajęcie zespołu/DJ) oraz transportu. Dodatkowo, zgodnie z tradycją, przyszły małżonek kupował wybrance ślubny bukiet, a ona odwdzięczała mu się muszką.
Chyba nie tylko ja odnoszę wrażenie, że w dzisiejszych czasach taki podział jest niezwykle niesprawiedliwy? Mimo, że rodzice Panny Młodej mogą być przygotowani na scenariusz podyktowany tradycyjnymi ustaleniami, to jednak nie powód, aby wymagać od nich pokrycia ok. 70% kosztów związanych ze ślubem i weselem. Złośliwi powiedzą "ktoś musi zapłacić za marzenia Panny Młodej", przyjmując, że to kobiety generują większe wydatki, związane z wygórowanymi oczekiwaniami i chęcią realizacji swojej idealnej wizji ślubu. Nie do końca się z tym zgadzam – w normalnych relacjach ślubny kosztorys przygotowywany jest w oparciu o chłodną kalkulację i realne możliwości każdej ze stron.
Kochajmy się jak bracia, ale dzielmy się… po połowie
Podział kosztów między dwie rodziny to bardzo rozsądne rozwiązanie. Wymaga odpowiedniego przygotowania – na dzieciach spoczywa obowiązek sporządzenia listy wydatków, którą później należy rzetelnie przedstawić obu stronom. Swoją drogą, to niezła okazja (może dość niefortunna, bo mało kto lubi rozmawiać o pieniądzach) na wzajemne poznanie się i zawiązanie pierwszych więzi rodzinnych. Podział pół na pół w dużej mierze uzależniony jest od możliwości finansowych każdej rodziny. Mimo, że opcja 50/50 wydaje się być najbardziej oczywista, to szereg różnych czynników może czynić ją nie do końca sprawiedliwą. Ważne, aby każdy miał szansę wyrazić swoje zdanie, bo tylko wtedy ślubne negocjacje będą miały sens.
Stwórzmy jedną, wielką, szczęśliwą rodzinę, ale… każdy płaci za swoją
Bardzo sprawiedliwym sposobem na rozwiązanie kłopotliwej kwestii pokrycia weselnych kosztów może być podzielenie wydatków w zależności od liczby osób zapraszanych z danej rodziny. Jak to policzyć? Łączne koszty należy podzielić przez wszystkich gości, określając w ten sposób koszt jednostkowy, a następnie ustalić, za ilu weselników zapłaci każda rodzina.
Dzielenie gości na ,,cudzych’’ i ,,swoich’’ nie do końca mnie przekonuje. Przecież to Wasze WSPÓLNE wesele. Zastanówcie się, czy tworzenie takich podziałów już na początku Nowej Drogi Życia, jaką jest małżeństwo, będzie w przyszłości korzystne dla Waszego związku.
W kupie siła, czyli wszyscy po trochu
Jeśli wraz ze swoimi rodzinami połączycie finansowe siły, na pewno na tym zyskacie. Po pierwsze, trzy portfele to nie jeden, wiec nikt nie ucierpi na tym tak mocno, jak w przypadku samodzielnego finansowania ślubu i wesela. Po drugie, żadna ze stron nie będzie czuła się pominięta w podejmowaniu decyzji. Po trzecie, nie będzie to tak proste i przyjemne, jak mogłoby się wydawać po przeczytaniu dwóch poprzednich punktów. Czasami w dwójkę ciężko się dogadać, a co dopiero w szóstkę? Każdy ma w głowie inną wizję, chce przeforsować własne pomysły, mając głębokie przekonanie, że TO na pewno będzie najlepsze rozwiązanie. Jeśli już na początku nie ustalicie jednoznacznego podziału kompetencji, może się okazać, że podjęcie najprostszej decyzji zajmie całe wieki.
Wolnoć Tomku w swoim domku – niech żyje niezależność!
Wiele par decyduje się na samodzielne zorganizowanie ślubu i wesela. Wynika to z faktu, że młodzi ludzie coraz później podejmują decyzję o zawarciu związku małżeńskiego, ceniąc sobie niezależność finansową, związaną z posiadaniem stałej pracy i regularnych dochodów. To duże wyzwanie, biorąc pod uwagę wysokie koszty organizacji, jednak jak najbardziej wykonalne. Największym plusem w tej sytuacji jest niezależność we wszystkich ustaleniach – Wy decydujecie, jak ma wyglądać najważniejszy dzień Waszego życia i choćby nawet wpadł Wam do głowy najbardziej szalony pomysł, nikt nie może Wam niczego zarzucić.
Nie oznacza to jednak, że powinniście rezygnować z każdej formy pomocy – zaangażowanie i wsparcie ze strony rodziców jest niezwykle ważne, a ich rady mogą okazać się nieocenione w podejmowaniu trudnych decyzji.
Mimo, że wydatki związane ze ślubem i weselem w wielu przypadkach spędzają Wam sen z powiek – zaliczki, przedpłaty, rezerwacje, niekończące się przelewy – nie zapominajcie, co w tym szczególnym dniu jest najważniejsze. Piękne emocje, niezapomniane momenty, łzy wzruszenia, silne uczucia, Wasi najbliżsi – tego nie kupicie za żadne pieniądze.
Jak myślicie, które rozwiązanie będzie dla Was najlepsze? :)