Oczami matki
Pytanie, czy wesele powinno być tylko dla dorosłych czy również dla dzieci, pewnie długo pozostanie bez odpowiedzi. Najczęściej młodzi mają na ten temat inne zdanie niż rodzice z obu stron i już konflikt gotowy. Bo dzieci tylko przeszkadzają, bo biegają pod nogami, ale co powiedzą ich rodzice jak nie zostaną zaproszone... A co ci rodzice z dziećmi zrobią, jak zaprosicie bez dzieci, to połowa gości nie przyjdzie... A co ludzie powiedzą, wesela zawsze były z dziećmi, komu tu teraz dziecko zostawić. Wymieniać można w nieskończoność... a to tylko punkt widzenia „organizatorów” wesela, a gdzie opinie rodziców tych maluchów? Tu, oczywiście, również brak zgodności... i być może moja opinia (nie może, a na pewno!) zostanie skrytykowana...
Ale powiem Ci coś, jako matka... Kiedy zaprosisz mnie bez dziecka, z marszu rozwiążesz mój dylemat. Tak, przyznaję, że jestem w tej doskonałej sytuacji, że mam rodziców oraz teściów w zasięgu 30km, ale nawet gdybym nie miała, to pewnie szukałabym innego rozwiązania, byle tylko bawić się z mężem, a nie kilkulatkiem. Nie oszukujmy się, wesele z dzieckiem oznacza tańce w kółeczku, szukanie rozrywki dla malucha, rysowanie w kącie przy stoliku, nie mówiąc o tym, że oprócz kopertówki muszę mieć torbę-worek wypełnioną zabawkami i ubraniami na zmianę, a zamiast szpilek powinnam mieć na nogach tenisówki. Naprawdę chcesz mi to zrobić?!
Zaproś mnie z mężem, żebym nie musiała wymyślać powodów, by podrzucić komuś dziecko. Zdecyduj za mnie i oszczędź mi karcących spojrzeń rodziców lub teściów, nie zmuszaj mnie do tłumaczenia się ze swojej decyzji, jakbym miała kilka lub kilkanaście lat i nie posłuchała rodziców. Pozwól mi z czystym sumieniem wypić za Wasze zdrowie, zrobić sobie zdjęcie w czystej sukience, na której nie ma odcisku tłustej łapki, daj mi zatańczyć z mężem przytulańca! A najlepiej pozwól mi tańczyć do rana, potem już na bosaka i przez chwilę poczuć się jak lata świetlne temu, gdy nie miałam dziecka i mogłam być nieodpowiedzialna i szalona. Z dzieckiem nie mam na to szans, a przyjęcie dla mnie zakończy się w najlepszym przypadku o północy, gdy dziecko zaśnie mi na rękach. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że nie dotrwam do oczepin, bo sama padnę ze zmęczenia i gdy minie pora dobranocki ucieknę do domu.
To tylko chwila zapomnienia, a (uwierz!) moje dziecko będzie się cudownie bawiło na nocowanku u dziadków! Podejrzewam, że nawet lepiej niż na weselu, bo jakby na to nie patrzeć jest to impreza głównie dla dorosłych, a ja przecież mogę udawać, że nie wiem, o której dziecko poszło spać, że na kolację zjadło lody i wcale się nie wykąpało. W końcu u dziadków można wszystko!
Zanim posypie się lawina krytyki dodam, że oczywiście są rodziny, które nie mają innego wyjścia i ich decyzja wygląda następująco: albo zabieramy dziecko, albo nie możemy iść na wesele. Nie odbierajmy im tej przyjemności, w końcu to nie jest tak, że w drzwiach ustawisz ochroniarza, który nie wpuści nikogo bez dowodu osobistego! Zapraszając gości na swój ślub chcesz by z Tobą byli, mniejsze znaczenie ma czy z dzieckiem, czy bez. Ale jeśli ktoś ma możliwość „podrzucić” komuś swoje potomstwo to na pewno chętnie z tego skorzysta i będzie się bawić do rana!