Czyli o wspieraniu się w związku

13 grudzień 2017
Agata Kostka

Serce zaczyna bić szybciej, ciśnienie wzrasta w szalonym tempie, a trzesące się dłonie co chwilę zaciskają się w pięści. I nagle... Wielkie BUM! Ryki, wrzaski i zgrzytanie zębów! Agaty już nie ma, kontrolę nad tym drobnym kobiecym ciałkiem przejął postrach wszystkich mężczyzn - potwór Niedałamsobierady-jestembeznadziejna-muszęsobiepopłakać-isięwykrzyczeć.

Wielu facetów dostaje ataku paniki na samą myśl o takim scenariuszu, nie mówiąc już o paraliżu jakiego doznają, kiedy dochodzi do konfrontacji. To może wydawać się całkiem zabawne, ale mężczyźni funkcjonujący jako proste mechanizmy, mogą naprawdę zostać przytłoczeni tak ogromną ilością i intensywnością różnorakich emocji. Najważniejsze w takiej sytuacji jest oczywiście zachowanie spokoju. Inaczej nasza pierwsza pomoc będzie nieskuteczna, wręcz odwrotnie. Pewnie głowicie się dlaczego tak banalna rzecz odgrywa tak bardzo istotną rolę? My, kobietki, potrzebujemy swojej ostoi, poczucia bezpieczeństwa i zapewnienia, że nawet jeśli wszystko miałoby się sypać i walić, to tak czy siak wyjdziemy z tego cało. Każda z nas powinna mieć przy swoim boku kogoś takiego. Swój azyl i swoje schronienie, które obroni ją przed całym złem tego świata. Zatem jeśli masz ten zaszczyt być dla kogoś oparciem, nigdy nie poddawaj się przy wybawianiu z opresji i zawsze staraj się poprawić humor swojej drugiej połówce w sposób najlepszy z możliwych.

Z przykrością muszę przyznać, że niestety nie jestem spokojną i opanowaną dziewczyną. Bardzo długo walczę sama z każdą napotkaną przeciwnością losu, gromadzę wszystkie nieszczęścia i przykrości, które mnie spotykają, aż w końcu szala zostaje przeważona i najzwyczajniej w świecie wybucham. Wyrzucam wszystkie zebrane urazy naraz. I wtedy najbardziej współczuję mojemu chłopakowi, który musi tego słuchać, a co gorsza, za niektóre rzeczy oberwać. Gdy emocje odrobinę opadną i zdam sobie sprawę, że skrzywdziłam kogoś kogo kocham, pojawiają się wyrzuty sumienia, a przede wszystkim ogromny żal oraz wstyd. Wtedy dawną złość zastępuje smutek, co wcale nie poprawia niczyjego nastroju. Czując się beznadziejnie, liczę jedynie na mocny uścisk, całusa w czoło i czułe "kocham cię". I wiecie, co jest najlepsze? To, że za każdym razem właśnie tak się dzieje. Nie muszę o nic prosić, nie muszę nic mówić - On po prostu wie, że emocje wzięły górę i zwyczajnie potrzebuję spokoju. A gdzie można uspokoić się lepiej, jeśli nie w ramionach ukochanej osoby?

Nieważne, czy jest się zmęczonym, smutnym, zdenerwowanym, albo chorym - kiedy dopada nas paskudne samopoczucie, natychmiast musimy zażyć odpowiednią dawkę najlepszego lekarstwa na świecie, czyli miłości. Skuteczna reanimacja naszego humoru zależy przede wszystkim od osoby, która przymierza się do udzielenia nam pierwszej pomocy. Za każdym razem, gdy mój chłopak stara się mnie rozweselić i pocieszyć, nie muszę martwić się, że finalnie będę jeszcze większym kłębkiem nerwów. Zna mnie lepiej niż ja sama, doskonale wie, co robić, żeby było jedynie lepiej, nigdy gorzej. Ufam mu w tej kwestii całkowicie, a on nigdy mnie nie zawodzi. Myślę, że to właśnie jest recepta na owocne podreperowanie swojego nastroju - zgrany team. Bycie w drużynie z najlepszym przyjacielem, który zna nas od podszewki i rozumie nas lepiej, niż nam się wydaje. Taka osoba to prawdziwy skarb i mimo wielu negatywnych emocji, które nam towarzyszą, potrafi naprowadzić nas z powrotem na właściwe tory. Z przyjemnością obejrzy z nami ulubiony film, posłucha ulubionego albumu, zaproponuje spacer po ulubionym parku, ugotuje ulubione potrawy, przytuli i ucałuje w nasz ulubiony sposób. Porozmawia, wytłumaczy, podniesie na duchu. Postawi na nogi, na których jeszcze wiele z nią przemierzymy.

Apeluję zatem do wszystkich mężczyzn o zachowanie spokoju w kryzysowej sytuacji i opanowanie, kiedy nerwy biorą górę. Naprawdę jesteście w stanie zdziałać cuda, jeśli tylko nie poddacie się na starcie! :) Ale oczywiście, moja prośba nie jest kierowana tylko i wyłącznie do Panów - każdy, kto jest w jakiejkolwiek relacji powinien wziąć sobie moje rady do serca. Warto zastanowić się nad tym, co mnie samemu pomogłoby w razie kryzysu, z którym zmierza się mój partner i jakiego wsparcia sam oczekuję. Inna perspektywa jest naprawdę bardzo pomocna i przynosi ze sobą akceptację i zrozumienie, które są nad wyraz bezcenne!

Czasem warto poświęcić się dla ukochanej osoby i obejrzeć znienawidzony przez nas musical, tylko po to, żeby zobaczyć TEN uśmiech. Pamiętajcie, że rewanż bywa równie słodki, o ile nie słodszy... ;)

Średnia

5.0

Oceń mój artykuł

Zobacz także

Komentarze