... czyli o tym, że dostatnie życie, nie zapewni miłości z automatu
Pozory często mylą. Możecie wierzyć lub nie, ale życie to taki paradoks, im więcej dostatku, tym mniej szczęścia w miłości.
Opowiem Wam historię o wielkiej miłości, która trwała długie lata. Wszyscy wróżyli im wspólną starość, coś jednak stanęło na ich drodze ku wielkiemu szczęściu. Nie była to choroba ani żadna zdrada. Nikt z nich nawet nie pomyślał o skoku w bok. Cóż więc spowodowało, że z szalonego zakochania i wzajemnego oddania, nic nie zostało?
Poznali się na zlocie młodzieżowym. On niebiańsko przystojny blondyn, z wielkim powodzeniem u płci przeciwnej, ona skromna dziewczyna, jednak znająca swoją wartość, oczytana i mocno stąpająca po ziemi. Połączyła ich wspólna pasja do muzyki, o której mogli rozmawiać godzinami. Dodać należy również wzajemne zauroczenie.
Dzieliły ich kilometry. Młodzi nie pracowali, chodzili do szkoły, a każdy grosz oszczędzali na bilety do siebie. Dzięki temu często się odwiedzali, wolny czas spędzali razem. Zdawać by się mogło, że byli dla siebie pisani, los ich zapisany w gwiazdach - jak niektórzy mówili.
Podczas wakacji każde z nich przez pierwszy miesiąc imało się różnych prac dorywczych. On na budowie, ona z ulotkami biegała po mieście. Byle tylko zarobić i móc zrealizować plany na drugą część lata, na wojaże po górach z plecakiem. Skromny namiot, fajerka, konserwa, trochę chleba i woda. Do tego ekwipunku ogrom szczęścia, że mogą być razem.
Po skończeniu szkoły, on zapisał się na kurs giełdowy, ona poszła do pracy za minimalną pensję. Zamieszkali razem w małej kawalerce, na obrzeżach dużego miasta. Byli młodzi, zdrowi, pełni górnolotnych pomysłów na życie. W końcu wieczory i weekendy należały do nich. Chadzali na długie spacery, na koncerty muzyki rockowej, na małe wypady za miasto.
Planowali przyszłość, ślub z hucznym weselem, które obiecali opłacić rodzice. Zanim jednak to nastąpiło, duży cień zaczął wkradać się w ich tak cudowny dotąd związek. Chłopak w momencie, kiedy skończył kurs giełdowy, każdy niemal wieczór ślęczał nad książkami, tematycznymi gazetami i komputerem, na którym pojawiały się tajemne wykresy. Chciał zacząć grać na giełdzie, pomimo braku własnych środków finansowych. Dziewczyna, jego wierna powierniczka, we wszystkim dzielnie mu pomagała.
Zapożyczył się u kolegi. Pół roku próbował swoich sił, wykupując tanie akcje giełdowe i po chwili je odsprzedając z nadwyżką. Szczęśliwy traf sprawił, że wypracowali fortunę, większą niż się tego spodziewali. Kupili apartament, stać ich było na wiele. Zdawać by się mogło, że wygrali nowe życie. Jednak chłopak wpadł w amok pracy, nic go nie interesowało, oprócz pomnażania pieniędzy. Pomimo że mogli sobie pozwolić na wiele, nie korzystali. Skończyły się nawet zwykłe wieczorne spacery, wypady do kina i przyjaciół.
Majątek rósł w siłę. Dziewczyna samotnie chodziła na zakupy, dbała o ich dostanie życie. Jednak doskwierała jej coraz większa pustka, z której zwierzała się ukochanemu. Niestety, mężczyznę interesowała tylko giełda i pieniądze, maksymalnie nowy samochód. Powtarzał jak mantra – „zarobię jeszcze trochę i skończę na zawsze.”
Lata mijały, nic się nie zmieniało. Odsunęli się od siebie. Niegdyś biedni jak mysz kościelna, teraz opływali w dostatku. Kiedyś nierozłączni, teraz mijali się w ciszy. Brak wspólnych chwil, rozmów i porozumienia. Co z tego wynikło?
Nic, rozstali się po kilku latach. Dziewczynie wystarczało do życia niewiele, ale kierowała się zasadą - chce partnera do życia, nie do produkcji pieniędzy. Marzyła o dzieciach, o których on słyszeć nawet nie chciał. „Nie teraz, nie teraz” – powtarzał nieustannie. Nie wytrzymała, odeszła, on nie protestował.
Niepielęgnowana miłość wygasła naturalnie jak zapomniany niepodlewany kwiat. W ich przypadku pieniądze szczęścia nie dały. Inne priorytety, plany, marzenia. Pierwotnie tak bardzo razem, po latach brak rozmów i wspólnych już pasji. Nie wszystko złoto, co się świeci, nie wszystko to, co opływa w luksusie, daje człowiekowi szczęście. Czy myślicie, że kiedyś mają jeszcze szansę być razem?