W końcu znamy się już 3 miesiące!

12 sierpień 2018
Paulina Koniuk-Fonżychowska

Przyznaję na wstępie: jestem niepoprawną romantyczką :)

 

Lubiłam sobie wyobrażać, że "Ten Jedyny" pojawi się w moim życiu znienacka, aby z miejsca wpaść mi w oko, skraść serce i uczynić słodki chaos w myślach. Rzeczywistość okazała się być dalece bardziej zwyczajna - poznałam mojego męża w internecie, czego oboje trochę żałujemy – kiedyś trudno będzie wytłumaczyć dzieciom, by nie przesiadywały tyle przed komputerem, bo to strata czasu :)

Co zaś się tyczy oświadczyn - tu nic już nie było zwyczajne...

Mój mąż, Artur, postanowił pójść w ślady swojego ojca (który oświadczył się swojej wybrance w przeciągu miesiąca od poznania, a od 40 lat tworzą zgodne małżeństwo) i bardzo szybko podjął decyzję o przeniesieniu naszej znajomości „na wyższy level” i uczynieniu ze mnie swojej narzeczonej. Prawdę mówiąc, pierwsze przesłanki o jego odważnych zamiarach otrzymałam już w lipcu, podczas naszego wspólnego wyjazdu nad morze. Napisał wówczas na wilgotnym od słonej wody piachu: „Artur i Paulina to jedna rodzina”. W owym czasie był to gest bardzo nieśmiały, dla jednych zdałby się romantyczny, dla innych – zakrawający o szaleństwo! Wszak znaliśmy się zaledwie 3 miesiące (tyle czasu minęło od naszego pierwszego spotkania poza barierą internetu), a zdanie to w sposób jednoznaczny wyrażało jego nastawienie i plany względem mnie!

Następne podejście (jak nazwał to później – "badanie gruntu") miało miejsce już kilka dni później. Ni stąd ni zowąd Artur, wykorzystując fakt, iż w przeciwieństwie do mnie zna trochę język litewski, wypowiedział w tym języku zdanie, którego ja oczywiście nie zrozumiałam. Mimo to nalegał, bym zgadywała, co może ono oznaczać. Intuicja podpowiadała mi, że spytał, czy za niego wyjdę, ale wrodzona nieśmiałość nie pozwoliła wybrzmieć myślom ...

Trzecie podejście miało miejsce na początku sierpnia, gdy wybraliśmy się na małą wycieczkę do Kruszwicy. Zeszliśmy do niewielkich podziemi, a że byliśmy tam sami, Artur po raz kolejny zebrał się na odwagę i, nim się obejrzałam, już przede mną klęczał. Nie miał wtedy jeszcze pierścionka, ale to nie było dla mnie ważne – obydwoje czuliśmy, że to właśnie siebie szukaliśmy całe dotychczasowe życie i moja odpowiedź była oczywista. Artur poinformował o naszych planach swoich rodziców, ja natomiast chciałam, aby z tradycji stała się zadość i z powiadomieniem mojej strony rodziny chciałam zaczekać aż do oficjalnych zaręczyn, z których mój, nieoficjalny jeszcze, narzeczony postanowił nie rezygnować. Niestety, skomplikowany splot okoliczności chciał, że sprawa wyszła na jaw i gdy nadszedł ów wyczekiwany dzień – 5 września 2014 r. – o planowanych oświadczynach wiedzieli już wszyscy.

W pierwszy ciepły weekend września, wraz z naszymi rodzicami i siostrami, wybraliśmy się na integracyjny, 2-dniowy rejs do Szwecji. To właśnie wtedy, po zmroku, na wciąż nieostygłych z ciepła letniego słońca wodach Bałtyku, mój mąż oficjalnie poprosił mnie o rękę. Nim jednak przeszedł do rzeczy, przez godzinę szukał odpowiedniego miejsca na pokładzie (czyli takiego, gdzie bylibyśmy sami, we dwoje), lecz, jak na złość, ciągle ktoś pojawiał się w zasięgu wzroku i słuchu. Gdy w końcu uklęknął przede mną, nie posiadałam się ze szczęścia (nie, poprzednie oświadczyny wcale nie ujęły uroku tej chwili :) ).

Artur wyjął z kieszeni małe, czerwone pudełko i uchylił je, wypowiadając to magiczne zdanie, na które czeka każda zakochana po uszy dziewczyna, lecz nim zdołałam cokolwiek odpowiedzieć – bum! Natychmiast je zamknął i podniósł się z kolan. Okazało się, że kilka metrów od nas przechodziła grupa ludzi, dla których mój prawie-oficjalny narzeczony nie chciał robić widowiska. Gdy nas mijali, obydwoje byliśmy już nieco zirytowani, ale później, na szczęście, wszystko przebiegło już bez dalszych zakłóceń – Artur ponownie spytał mnie o rękę, a ja powiedziałam „Tak!”.

Złoty pierścionek z kamieniem spoczął na moim palcu i jest na nim po dziś dzień, od ponad 2 lat tworząc komplet z obrączką :)

Średnia

0.0

Oceń mój artykuł

Zobacz także

05 wrzesień 2018
28 wrzesień 2017

Komentarze