Czyli czym wypełnić kosmetyczkę?

01 październik 2018
Agata Kostka

Kiedy tylko zostałam zaproszona na wesele, niemal natychmiast zaczęłam wyobrażać sobie swoją stylizację. W głowie łączyłam już plisowaną sukienkę z uroczymi sandałami na słupku, ale pełny look to również dodatki w postaci biżuterii, kopertówki, a także fryzury i makijażu...

A chyba zgodzicie się ze mną, że to ostatnie potrafi być bardzo kosztowne!

Od zera do bohatera

Przyznam się szczerze, że jeszcze jakiś czas temu byłam makijażową amebą; nie miałam pojęcia, jak cieniować oczy, jak wklepywać podkład, co to w ogóle jest beauty blender i jak go używać. Nie tylko moja głowa, lecz także moja kosmetyczka świeciła pustkami, które czasem ustępowały miejsca tuszowi do rzęs i kremowi BB.

Wiedziałam więc, że jeśli chcę mieć dobry makijaż na wyjście, muszę go najzwyczajniej kupić, a nie było to tanie. Do samej ceny usługi musiałam doliczyć jeszcze dodatkowe koszta za pracę wykonaną w dzień wolny. Musicie to wziąć pod uwagę, bo Młodzi chętnie wybierają takie daty - wiadomo, że cała rodzina, a przynajmniej jej większość będzie w tym czasie dyspozycyjna i łatwiej o termin, bo co by nie mówić, takie dni jak np. Boże Ciało nie są często rezerwowane.

Po kilku miesiącach rehabilitacji, mój portfel wrócił do stanu przedślubnego i postanowiłam to wykorzystać - zainwestowałam w kilka drogeryjnych produktów, aby przetestować, czym jestem w stanie zrobić trwały i jednocześnie tani makijaż okolicznościowy. Znalazłam kilka bardzo fajnych kosmetyków, którymi jesteśmy w stanie pobawić się same i które zostaną z nami na dłużej niż tylko jedno malowanie.

Stwierdziłam, że takie produkty mogą Wam się przydać, więc chętnie podzielę się z Wami moimi znaleziskami :)

Krok pierwszy: pielęgnacja

Zanim jednak przejdziemy do sedna i nałożymy sam podkład, warto nawilżyć twarz. W tym celu możemy użyć odpowiedniej bazy lub skorzystać z mojego, powiedziałabym "bardziej domowego", sposobu i użyć naszych stałych pielęgnacyjnych kosmetyków.

Pierwszym krokiem jest dokładne oczyszczenie. Do tego celu polecam peeling enzymatyczny, czyli taki, którego działanie jest bardziej chemiczne niż mechaniczne. Dzięki temu delikatnie oczyszcza skórę i nie podrażnia jej tak, jak tradycyjne peelingi, których praca opiera się na tarciu. Następnie warto stonizować skórę, dodać jej nawilżenia oraz witamin. Na sam koniec należy nałożyć cienką warstwę kremu i to nie byle jakiego - najlepiej, żeby był on dostosowany do naszej cery.

Tak przeprowadzona pięlęgnacja jest świętna bazą, która pięknie rozświetli twarz i zadba o jej kondycję. A kiedy wszystko pięknie się wchłonie, możemy przejść do kolejnego etapu. :)

Krok drugi: twarz

Bielenda Make-Up Academie płynny fluid  z Witaminami

Plusy: Z tego co widziałam jest to nowość na drogeryjnych półkach, która okazała się ogromną niespodzianką. Podkład bardzo przyjemnie się rozprowadza i posiada lekką formułę, co dla mnie jest ogromnym atutem. W zbyt ciężkich fluidach nie czujemy się z moją cerą za dobrze. Ten produkt pięknie wyrównuje koloryt i jednocześnie zapewnia nam witaminową bombę - zawiera witaminę A, C oraz E, czyli wszystko czego potrzebujemy, by zadbać o kondycję naszej skóry. Jeżeli chodzi o krycie, to jest ono według mnie średnie. Dobrze radzi sobie z mniejszymi niedoskonałościami, natomiast uważam, że przy większych problemach skórnych należałoby wspomóc go korektorem. Producent obiecuje efekt drugiej skóry i na szczęście na obiecankach się nie kończy. Podkład nie podkreśla porów i zmarszczek, lecz daje delikatne, aksamitne wykończenie. Oczywiście do plusów należy dodać także zapach oraz cenę - 19.99 zł.

Minusy: Dla mnie największą wadą jest liczba odcieni, bo są jedynie trzy. Dlatego myślę, że nie każdy znajdzie ten idealny i będzie trzeba popracować trochę nad kolorem, wybielając go pudrem. No właśnie, wybielając - a to dlatego, że ten podkład oksyduje, czyli ciemnieje na skórze. W moim przypadku podczas ciemnienia fluid idealnie się wtapia, ale Wy zanim go kupicie, poproście ekspedientkę o możliwość sprawdzenia podkładu i pobawcie się testerami. Odczekajcie chwilę i sprawdźcie, który odcień ostatecznie wtopił się w Waszą skórę i sprawdza się najlepiej.

Wibo Rice Powder/ Ecocera Puder Ryżowy

Plusy: Puder ryżowy to naturalny kosmetyk, który świetnie matuje i doskonale radzi sobie z najgorszymi przypadkami. Opanował moją wymykającą się spod kontroli strefę T i pozwolił cieszyć się matem, o którym od dawna marzyłam. Dla takich tłuściochów, jak ja, puder ryżowy bardzo szybko zyska miano najlepszego przyjaciela. Dzięki niemu pożegnacie nadmierne świecenie się i to na dłuuuugie godziny! A jedynym błyskiem na Waszej twarzy będzie ten kontrolowany, czyli rozświetlacz. Bardzo dobrze sprawdzi się on również w popularnej technice pudrowania tzw."bakingu". Ceny wahają się pomiędzy 18-20zł, ale dość często można dostać to cudeńko na promocjach.

Minusy: Jedynym minusem, który zauważyłam jest barwa pudru. Niestety niektórych może on po prostu wybielić, dlatego jeśli się na niego skusimy i nie chcemy zmieniać koloru, który dopiero co uzyskaliśmy podkładem, nakładajmy puder ostrożniej i w mniejszych ilościach.

Wibo I Choose What I Want - bronzer

Plusy: Bronzery z tej serii są kremowej konsystencji, co dla mnie jest ogromnym plusem. Zbyt suche kosmetyki po prostu źle mi się nosi i wolę mieć uczucie kremu na twarzy niż wysuszenia. Dzięki takiej formule bronzer bardzo dobrze się rozprowadza i nie pojawiają się żadne problemy z jego rozblendowaniem, dlatego jest on bardzo bezpieczny, szczególnie dla początkujących, bo nie ma szans na wyjście z plamą na twarzy. Bronzer daje satynowe wykończenie i nanosi odrobinę słodkiego zapachu. Cena to wisieńka na torcie, bo jedyne 9,99 zł.

Minusy: Na rynku dostępne są jedynie dwa odcienie, jeden cieplejszy i drugi chłodniejszy. Dla mnie jest to odrobinę za mało, wolę mieć większy wybór, ponieważ wtedy szanse na jak najlepsze dopasowanie wzrastają.

Joko, Virtual, Róż prasowany Mono

Plusy: Skład, skład i jeszcze raz skład! Róż zawiera olej z Sacha Inchi, czyli źródło witaminy E, a także nienasycone kwasy tłuszczowe, takie jak omega 3, omega 6 oraz 9. Konsystencja jest zbliżona do tej, którą opisywałam przy bronzerach Wibo, dzięki czemu bardzo wygodnie nakłada się produkt i przyjemnie go rozciera, a szanse na zrobienie sobie krzywdy są znikome. Delikatne satynowo-rozświętlające wykończenie sprawi, że twarz nabierze odrobinę zdrowego kolorytu i blasku. Dostępnych jest aż 6 odcieni, więc myślę, że z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. A cena? Jak dla mnie bardzo niska, biorąc pod uwagę ten cudowny skład - ok. 9-10 zł.

Minusy: Sam produkt ma średnią pigmentację, co pomoże początkującym, ale może irytować bardziej zaawansowanych. Dla mnie większym problelem od dobierania kosmetyku w trakcie malowania jest kłopot z jego znalezieniem- trafiłam na niego przypadkiem w outlecie kosmetycznym, ale nie mam pojęcia, gdzie dostanę go stacjonarnie. Na pewno przez internet będę zamawiała sprawdzony odcień, ale przyznam, że chętnie sprawdziłabym inne możliwości bawiąc się testerami, niżeli zamawiała produkty w ciemno i z nich nie korzystała.

Wibo Royal Shimmer

Plusy: Pigmentacja tego rozświetlacza jest obłędna! Produkt bardzo długo się utrzymuje i tworzy piękną taflę odbijającą światło. Jest delikatnie kremowy, co wyróżnia go wśród drogeryjnych rozświetlaczy, które bywają zbyt suche. Posiada dobrze zmielone drobinki brokatu, które dodadzą pięknego glow i pozwolą nam błyszczeć na każdej imprezie, nie tylko weselnej. Cena sama zachęca do zakupu, bo w zależności od drogerii waha się ona w przedziale 10-12 zł.

Minusy: Jedyne na co mogę zwrócić uwagę to odcień, który dla niektórych może być zbyt ciepły. Wtedy odsyłam Was do serii produktów Wibo, o której była już mowa - I Choose What I Want. Tam znajdziecie chłodniejszą wersję o równie dobrej jakości i w równie korzystnej cenie.

Krok trzeci: oczy

Makeup Revolution Re-Loaded Series

Plusy: Pigmentacja cieni z Makeup Revolution to bajka! Wystarczy odrobina produktu na pędzelku, aby nanieść kolor na powiekę. Sama, kiedy nakładam ich cienie, muszę otrzepywać pędzelek, żeby zmniejszyć intensywność barwy. Dla mnie są to genialne palety cieni o niewiarygodnie dobrej jakości. Długo utrzymują się na oku i bardzo przyjemnie się rozcierają. Szczególnie polecam Wam całą serie palet Re-Loaded. Są to paletki zawierające 15 cieni w różnych wariacjach i zestawieniach. Znajdziemy połączenia cieni matelicznych z matami, jak i same maty oraz same metale. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie i to za jedyne 19,99 zł!

Minusy: Jak do tej pory zauważyłam dwa minusy, którymi są: osypywanie się niektórych cieni oraz opakowanie kiepskiej jakości.

Max Factor False Lash Effect

Plusy: Tusz pięknie pogrubia i wydłuża rzęsy. Jest wydajny i długo się na nich utrzymuje. Dla mnie ogromnym atutem było również to, że nie odbija się na powiekach i w żaden sposób nas nie brudzi, dzięki czemu noszenie go jest całkowicie bezpieczne. Doskonale podkreśla oko rozczesując rzęsy i odkąd go mam nie zdarzyło mi się skończyć z posklejanymi włoskami. Silikonowa szczoteczka bardzo ułatwia aplikację.

Minusy: W minusach tym razem ląduje cena, ponieważ będzie to najdroższy kosmetyk ze wszystkich. Kosztuje ok. 55-60 zł i jedynym pocieszeniem jest jego jakość, która jest tego warta oraz możliwość zdobycia go podczas promocji.

L`Oreal Paris Super Liner Ultra Precision Black

Plusy: Eyeliner w pisaku z cienką i miękką końcówką, która ułatwia aplikację oraz narysowanie zgrabnej kreski. Bardzo długo się utrzymuje, nie odbijając się jednocześnie na górnej powiece. Piękny, głęboki kolor oraz adekwatna do jakości cena - ok. 20-30 zł.

Minusy: Dla mnie małe wyzwanie stanowił demakijaż oraz sama aplikacja. Miałam wrażenie, że eyeliner szybko wysycha i od czasu do czasu musiałam zanurzyć pisak, wstrząsnąć i dopiero wtedy mogłam kontynuować kreskę.

Hean Express Brow Gel 3 in 1

Plusy: Stylizator, który według obietnic producenta ma za zadanie naturalnie przyciemnić i korygować kształt brwi. Trzecią funkcją ma być wzmacnianie i pielęgnacja, która zapewnić ma nam żelowa formuła z d-panthenolem. I wiecie co? Na obietnicach się nie kończy. Produkt bardzo fajnie podkreśla brwi, nie sklejając ich przy tym, czego na początku się bałam. Jest to szybki sposób na poprawienie koloru włosków i ułożenie ich. Co więcej, mamy do wyboru kilka odcieni, więc produkut powinien być odpowiedni dla większości kupujących. Czy można sobie wyobrazić jeszcze prostszy makijaż brwi? Cena wynosi ok. 14-18 zł.

Minusy: Nie do każdego taka formuła może przemawiać. Jeżeli jesteście tradycjonalistami i preferujecie zestaw z woskiem, to podejrzewam, że taki stylizator nie spełni Waszych oczekiwań.

Krok czwarty: usta

Maybelline Matte Ink

Plusy: Piękna, a przede wszystkim długotrwała pomadka do ust w płynie. Aplikacja jest bardzo wygodna dzięki małej gąbeczce, która łatwo rozprowadza produkt po ustach. Krycie tej pomadki to chyba jeden z jej największych atutów - wystarczy kilka muśnięć, by w całości pokryć usta kolorem. To bardzo ważna cecha, szczególnie w przypadku ciemnych odcieni, spod których nie wybija się naturalna barwa ust, dzięki temu nie potrzebujemy dokładać kolejnych warstw produktu. W drogeriach znajdziemy sporo odcieni i każdy z nich ma swój zapach, w którym od razu się zakochacie! Na sklepowych półkach cena to ok. 35 zł, ale kiedy znajdziecie swój odcień możecie śmiało zamawiać przez internet, gdzie znajdziecie korzystniejsze oferty.

Minusy: Pomadka dość długo schnie, więc jeżeli nie chcecie mieć jej na zębach, to odczekajcie chwilę po jej nałożeniu z zamkniętymi ustami. ;)

Maybelline Color Sensational

Plusy: Kremowa szminka, która nada pięknego blasku. Nie wysusza ust, lekko po nich sunie i pozostawia na nich cudowny kolor. Pigmentacja zasługuje na olbrzymiego plusa! Cała seria to ogrom pięknych odcieni z równie pięknymi zapachami! Szminka swoją konsystencją przypomina pomadkę, co wiele ułatwia. Produkt bardzo komfortowo się nosi, a gdy potrzebujemy poprawić makijaż, możemy nanieść kolejną warstwę, bez potrzeby zwywania poprzedniej. Jak na kremowe kosmetyki, które raczej szybko znikają z ust, ta radzi sobie z trwałością doskonale i nawet, gdy zgubimy trochę blasku, sam kolor pozostanie. Nasze cudeńko kosztuje ok. 26-32 zł.

Minusy: Brak. Serio!

Krok piąty: utrwalenie

Bielenda Make-Up Academie Fixer Mist

Plusy: Ta delikatna mgiełka o przyjemnym zapachu pozwoli nam cieszyć się naszym makijażem całą noc. Nie obciąża skóry, a podczas noszenia jest praktycznie nieodczuwalna i za to lubię ją najbardziej. Wystarczy kilka pryśnięć, by zabezpieczyć nasz makijaż przed czynnikami zewnętrznymi, takimi jak pot, upał czy deszcz. Nie utrudnia demakijażu. Jej koszt to 19,99 zł.

Minusy: Kolejny brak.

150 vs 250 - czy taniej zawsze znaczy oszczędniej?

Podsumowując: za wszystkie kosmetyki razem zapłacilibyście około 250 zł. Ja za jednarozowy makijaż zapłaciłam 150 zł. Gdybym dołożyła stówkę i wypełniła moją kosmetyczkę tymi cudami, zrobiłabym takich makijaży kilkadziesiąt, jeśli nie więcej.

Dla mnie jest to ogromna oszczędność, zwłaszcza, że te kosmetyki pomogą Wam stworzyć całe mnóstwo makijaży, od tych na codzień, po okolicznościowe. Produkty, które wybrałam są łatwo dostępne i przyjazne dla takich jak ja, czyli średnio ogarniających świat makijażu. Dzięki nim jesteśmy w stanie same w domu wykonać piękny, a co najważniejsze bezpieczny make-up, bez ryzyka zrobienia sobie "krzywdy".

Idealna kosmetyczka gościa weselnego

Tak prezentuje się moja lista kosmetyków must have, którą według mnie powinnaś mieć, gdy wiesz, że w powietrzu wisi jakieś weselicho. Ciekawa jestem, czy Wy macie swoich sprawdzonych ulubieńców, którzy jeszcze nigdy Was nie zawiedli i po których najchętniej sięgacie? :)

Jeśli tak, piszcie! Wymieńmy się doświadczeniem! Jestem ciekawa Waszych propozycji! :)

Średnia

4.0

Oceń mój artykuł

Zobacz także

05 październik 2018
14 październik 2017

Komentarze