Przekonaj się, jak wygląda sobota wizażystki

05 maj 2019
Magdalena Magdziarz

Jesteście ciekawi, jak wygląda standardowa sobota wizażystki w sezonie ślubnym? Tak się składa, że coś o tym wiem i chętnie się tym z Wami podzielę :)

Jak wygląda praca wizażystki w sezonie ślubnym?

Dryń! Dryń! O nie...to ten przeklęty budzik. Która godzina? 4:20. Cóż za nieludzka pora na pobudkę. Czas opuścić kołderkową krainę i czym prędzej wziąć prysznic. 

Otwieram lodówkę. Nic nie przełknę, pakuję do plecaka jakieś ciastka. Przecież wiem, że i tak nie będę miała czasu na jedzenie. Mocnej kawy jednak sobie nie odmówię. Musi być czarna i koniecznie w ogromnym kubku. Teraz już mogę żyć. Czas ogarnąć facjatę. W zamierzchłej przeszłości wstawałam nawet o 3, żeby nałożyć na siebie tyle samo kosmetyków, co na moje kochane klientki. Było, minęło. Teraz wystarczy tusz, pomada na brwi i pomadka. Jestem gotowa do wyjścia.

Pakuję do auta lampę pierścieniową, kufer, siatkę z wszystkim co nie zmieściło się w kufrze a czasem jeszcze krzesło. Przeważnie poddaję się, bo przecież nie mam tylu par rąk, ile bym chciała. Wbijam adres w GPS-a i śmigam do pierwszych Pań. 

O nie! Czwarte piętro bez windy... Dobrze, że dziecko wyrobiło we mnie kondycję, bo padłabym na zawał. W myślach modlę się o szklankę wody. Niestety nie będzie mi to pisane. Mimo wszystko się uśmiecham, maluję i daję z siebie 100%. Czas płatności: oczywiście nie mam jak wydać reszty. Znów pluję sobie w twarz, że nadal nie ogarnęłam terminala. W tym czasie jeden z domowników puka do wszystkich sąsiadów, by rozmienić pieniądze. Udało się, uff... Pędzę dalej.

Oczywiście złośliwość rzeczy martwych to standard. Krążę po Pćmiu Dolnym, szukając adresu przyszłej mężatki w tej jakże dużej miejscowości. Nakierowały mnie balony. Brawo ja!

Tu na wstępie uraczono mnie ciastem i kawką, więc czuję się jak nowonarodzona. Teraz mam tyle energii, że w pół godziny uwijam się z makijażem, starcza mi czasu na fotki i ploteczki. Udziela mi się ta ślubna atmosfera. Przypominam sobie, za co kocham moją pracę!

Na fali tych emocji działam jeszcze kilka godzin. Pracuje się przyjemnie, bez większych komplikacji. Kolejne kobiety są gotowe podbić świat w nowym looku. Zbliża się 17:00. Jeszcze tylko jedna Pani i koniec na dzisiaj.

Nie myślcie sobie jednak, że to także finisz dla mnie. Trzeba ogarnąć kufer, wyczyścić kosmetyki, zdezynfekować je i posegregować. Czeka mnie też mycie pędzli, a to wcale nie taka prosta czynność. Trzeba być uważnym i dokładnym.

W głowie powoli kłębi się marzenie o nocnym seansie z ulubionym seialem i mężem u boku... Wiem jednak, że skończy się na uzupełnianiu deficytu snu. Życie :)

 

Czy właśnie tak wyobrażaliście sobie naszą sobotę pracującą? :)

Średnia

5.0

Oceń mój artykuł

Zobacz także

01 styczeń 2019
21 maj 2018

Komentarze