Iść samemu, czy poszukać partnera... np. w sieci?
Okres ślubno-weselny rozkręca się a wraz z nim dylematy: „iść samotnie na wesele, czy nie iść w ogóle?”. Co zrobić, kiedy na zaproszeniu mamy formułkę „zapraszamy z osobą towarzyszącą”, a tej osoby… brak?
W ostatnim czasie pojawił się swoisty trend na szukanie partnera na imprezę w sieci. Dosyć liczne ogłoszenia zarówno poszukujących, jak i oferujących wskazują na rozwój zjawiska.
Pierwsza myśl — nie iść!
Najbardziej brak pary na weselne zabawy przeżywają te osoby, które nie mają stałego partnera lub partnerki. Powody są różne: brak czasu ze względu na liczne zajęcia (studia, praca), niektórzy nie spotkali jeszcze swojego ideału, inni wybierają samotność jako styl życia (single z wyboru). Wiele złego robią negatywne doświadczenia życiowe – nieśmiałość, introwersja, brak urody, niska samoocena również nie pomagają, a wręcz pogłębiają izolowanie się od środowiska. Pierwsza reakcja tych osób na zaproszenie brzmi: „nie pójdę”.
Z czym „samotnicy” muszą zmierzyć się na weselu?
Najczęściej obawiają się spojrzeń z wypisanym w oczach komunikatem: „Ten to nie umie sobie znaleźć dziewczyny” albo „Ta to musi być dopiero zołza! Ładna, ale pewnie nikt z nią nie może wytrzymać”. W gorszej sytuacji są osoby, które przez „życzliwe” ciocie i wujków dociskane są pytaniami: „Sam jesteś, czy masz dziewczynę?”. W innej wersji: „Jeszcze nie masz dziewczyny, ile Ty masz lat?”, „Już dawno chyba skończyłaś studia i nie spotykasz się z nikim na stałe?”. Takie teksty powoli odchodzą do lamusa, chociaż nadal istnieje presja – „jeśli nie założyłeś jeszcze rodziny, jesteś przegrany”, „spiesz się, zegar biologiczny tyka”.
Bardziej niekomfortowe sytuacje zdarzają się, kiedy weselni „samotnicy” nie mają z kim zatańczyć i są skazani na siedzenie przy stole. Niezbyt miłe uczucie osamotnienia w tłumie dopada szczególnie dziewczyny, kiedy tańczą w grupie, a zmiana muzyki powoduje, że każdy łapie swoją parę. Samotniczce pozostaje wówczas szybciutko umknąć z parkietu albo zatańczyć z mocno podpitym wujkiem lub nastolatkiem z gimnazjum.
Panowie o wiele łatwiej niż panie radzą sobie w takich sytuacjach. Zdaniem niektórych, stała partnerka to dodatkowy kłopot i fochy z powodu zazdrości o swojego partnera. Panowie, idąc na wesele bez dziewczyny, mają całkowitą swobodę towarzyską. Swoją samotność przekuwają na pozytyw i dają sobie szansę na szukanie nowych zanjomości. Nie przejmują się zbytnio komentarzami rodziny lub kolegów. Oczywiście są i tacy, którzy przeżywają pewne rozterki.
Partner z sieci!
Nie jest łatwo podjąć decyzję, czy wybrać kolegę lub koleżankę z pracy, poszukać wśród znajomych, a może ”wypożyczyć” osobę z sieci? Z reguły znajomi lub znajome mają swoich partnerów i wypożyczenie nie wchodzi w grę...
Dużo łatwiej skorzystać z oferty internetowej, choć bardziej kosztownej. Nie czarujmy się, tam nie ma nic za darmo! Osoby, które składają ofertę, oczekują jakichś korzyści — najczęściej finansowych. Koszty „usługi” sięgają od 200 do około 2 tys. zł, to zależy od serwisu, gdzie jest wystawione ogłoszenie oraz osoby, która wycenia swoją usługę.
Osoba decydująca się na wyszukanie partnera w sieci, ponosi również koszty prezentu, więc jest to dodatkowy wydatek, z którym musi się liczyć. Ponadto nie ma pewności, czy towarzysz zapewni stuprocentową zabawę, przypomina to randkę w ciemno – pewne ryzyko istnieje. Z reguły odbywa się spotkanie wstępne, podczas którego można ocenić trafność wyboru, ale z pewnością z taką znajomością nie należy wiązać nadziei na stworzenie bliskich relacji.
Z wypowiedzi jednego z panów świadczącego usługi towarzyszenia na imprezach dowiedziałam się, że wchodził kilka razy w związki z nowo poznanymi osobami podczas jego weselnych wypraw, jednakże na razie żadne z nich nie przetrwały, aczkolwiek może kiedyś pojawi się i miłość...
Czy Waszym zdaniem warto kupić sobie towarzystwo za pieniądze dla stworzenia pozorów „bycia z kimś” i uniknięcia opinii osoby niezaradnej? A może chodzicie na wesela sami i świetnie się przy tym bawicie? :)