Teściowa rujnuje mi życie
Znasz mężczyznę idealnego? Ja znam. Ale... czy w jego pobliżu nie pojawia się cień? Cień zwany... mamą?
Wyobraź sobie idealnego mężczyznę, bez wad. Zabójczo przystojny, elegancki, stroniący od piwa i meczów, nie babiarz i nie telewizyjny erotoman. W dodatku wysportowany, ugruntowany zawodowo, kochający tak jak i Ty - zwierzęta i dobrą książkę. Czego więc można chcieć więcej?! A no, czasem można. Zwłaszcza, kiedy obok niego stoi ktoś i to właśnie ten ktoś spędza Ci sen z powiek. Bo tym KIMŚ jest jego wszędobylska mamuśka!
Ratunku, teściowa na horyzoncie!
Nie jestem typem osoby, która by odciągała męża od rodziny. Wręcz przeciwnie, jestem bardzo rodzinna, uwielbiam wszelkie świąteczne spędy, obiadki niedzielne u mamy, wspólne pogaduchy do późna i grillowanie. Znam jednak swoją wartość i mam swoje zdanie. Nie lubię jak ktoś, jak to się mówi – "włazi mi do gara".
Niestety los spłatał mi figla w postaci „kochającej teściowej”. Kochającej „inaczej” mogłabym rzec. Takiej, co w każdą dziurę wejdzie i wszystko skomentuje. Buzia jej się nie zamyka. Ma odmienną opinię na każdy temat, na który się tylko wypowiem...
Tam, gdzie diabeł nie da rady, niech wyśle moją teściową
Niestety, taka prawda. Dobra i poczciwa z niej kobieta, tylko tak bardzo różna ode mnie. Ja lubię czarne, ona białe, ja kocham filmy grozy, ona wyłącznie seriale brazylijskie. Lubię mieć zapas ręczników papierowych w kuchni, ona mi kupuje ściereczki wielorazowego użytku. Zdrowe jedzenie to dla mnie podstawa, moja teściowa smaży schabowe przez 5 dni z rzędu, a dla odmiany w piątki... placki ziemniaczane w głębokim tłuszczu lub krokiety, które kładzie do zimnego oleju, a do tego te zupy, w których łyżka staje i nie są to absolutnie moje zupy typu krem warzywny, ale tłuste krupniki zaprawione mąką ze śmietaną. Dziwię się tylko, jak to możliwe, że mój małżonek taki zgrabny... czyżby stronił od kuchni mamusi?
Lubimy wolne weekendy, raczej wtedy nie gotujemy. W soboty chodzimy do kina czy restauracji, a niedziele spędzamy z rodzicami. Taki obraliśmy sposób na spędzanie wspólnych dni wolnych od pracy i bardzo to sobie chwalimy. Często bywa jednak tak, że w soboty z samego rana (niby na herbatkę) wpada teściowa – „a byłam nieopodal, to wdepnęłam”. My w piżamach lub czasem bez z racji wolnego dnia, przebieramy/ubieramy się w pośpiechu. Przynosi stosy siatek, w których ku mojemu przerażeniu jest 5 kg mąki, jajek i sera. „Może ulepimy pierogi, które będziecie potem mogli odsmażyć z cebulką w tygodniu po pracy?”. No i w łeb wziął kolejny nasz weekend. Nasza celebracja dnia wolnego runęła jak domek z kart...
Czy mam się liczyć ze zdaniem teściowej?
Jestem osoba niekonfliktową, więc często przytakuję, co nie oznacza, że nie gotuje się we mnie w środku. Kilkakrotnie rozmawiałam z mężem, że nie tak miało wyglądać nasze życie – mama nie może dzwonić do nas codziennie, nie może wpadać, kiedy tylko jest nieopodal, bo nieopodal przecież mieszka, tuż za rogiem!
Jesteśmy parą, dorosłymi ludźmi wiemy, co jest dla nas dobre. Nie potrzebuje porady na każdy temat związany z prowadzeniem domu. Jakby to było, gdyby tak moja mama narzucała mi swoje zdanie, czy byłabym dziś taka sama, jaka jestem?
Teraz mój ślubny tylko kiwa głową z powątpiewaniem w oczach. Jeszcze nie zrozumiał, że mi to przeszkadza, a może jest mu to na rękę? Czy poślubiłam maminsynka? Nie wydaje mi się.. No chyba że się mylę?
Jak Wy radzicie sobie z kontrolowaniem Waszego życia przez teściową? Macie na to jakiś sposób? Koniecznie dajcie znać...