Jak wybrać menu cz. 1

11 styczeń 2018
Karolina Kosmala

Zarówno podczas przyjęcia weselnego, jak i innych ważnych uroczystości, stoimy przed wyborem: postawić w menu na sprawdzoną klasykę czy zaskoczyć czymś naszych gości?

 

Czy warto postawić na oryginalne dania?

Nie do końca, bo obiad musi smakować 5-letniemu siostrzeńcowi i babci. Doświadczenie (przynajmniej moje) pokazuje, że fit kuzynka prędzej i chętniej zje frytki ze schabowym, niż podejrzliwie nastawiony do zieleniny i nowości konserwatywny wujek tknie rybę na parze z komosą czy soczewicą. Na szczęście przeważnie na stole pojawiają się przynajmniej dwa lub trzy rodzaje jednego dania, dlatego jest miejsce i na eksperyment, i na roladę z kluskami.

A czy należy przewidzieć osobne potrawy dla dzieci?

Moim zdaniem, nie, chyba że rzeczywiście jest przewidziane tylko jedno danie, np. kaczka w sosie żurawinowym i prawdopodobieństwo, że dzieci tego nie tkną, jest bliskie 100%. Zazwyczaj jednak w jadłospisie znajduje się rosół, a także mięso typu kurczak, ziemniaki, neutralna surówka, czyli zestaw, który zje większość maluchów. Klasyka jest również pewniejsza jeśli chodzi o jakość dań, z jakiegoś powodu tradycyjnie przygotowane mięsa i dodatki trudniej zepsuć, niż modne współczesne pomysły.



Warto też pamiętać, że dzisiaj wiele osób jest na diecie wegetariańskiej lub cierpi na różnego rodzaju alergie pokarmowe - prawdziwe lub podyktowane modą, nieważne, dobrze, żeby mieli co jeść i nagła deklaracja „jestem nietolerującą glutenu weganką” nie wywołała popłochu w kuchni.

Prawdopodobnie taka osoba sama wcześniej Wam powie o ograniczeniach w swojej diecie, ale zawsze warto się zabezpieczyć. Nie macie obowiązku tworzyć takim gościom drugiego, lustrzanego menu, warto zadbać, żeby po prostu nie byli głodni i wyszli zadowoleni, bo czasy, kiedy jedynym słusznym daniem dla wegetarianina były kotlety z soi już dawno minęły.



Jeśli tylko macie taką możliwość, koniecznie sprawdźcie jedzenie w miejscu, w którym planujecie wesele. Przed podpisaniem umowy. Incognito. Najlepiej zamawiając te same dania, które chcielibyście podać gościom. Nie smakuje? Obsługa jest kiepska? Na jedzenie długo się czeka? Nawet jeżeli wnętrze i okolica są piękne, uciekajcie stamtąd czym prędzej, bo zmarnujecie znaczenie więcej niż 150 zł na jedną nieudaną kolację.



Wybierając menu, nie dajcie się zwieść fantazyjnie brzmiącym nazwom. Aksamitna biała rozkosz całkiem prawdopodobnie okaże się zupą-kremem z przewagą ziemniaka w składzie; pytajcie, jeśli czegoś nie rozumiecie, a kiedy kelner lub, co gorsza, menadżer, na Wasze pytanie, co to jest espuma, odpowiada, że... espuma to espuma, zastanówcie się dwa razy, zanim wpłacicie zaliczkę.

Jest jeszcze jedna rzecz, przed którą bardzo Was przestrzegam: puchar lodowy. Zazwyczaj nawet jeśli poprzednie dania były dobre, tutaj spotyka nas słodkie rozczarowanie. Owszem, słodkie, bo tanie i brzydko nałożone lody są okraszone owocami z puszki i śmietaną w sprayu. Serio? To ma być deser?



Jeżeli jednak nadal chcecie czymś zaskoczyć gości, to na ostatnio odwiedzonym przeze mnie weselu był fajny patent: wszystko odbywało się zgodnie z uświęconą tradycją, ale w formie bufetu goście mogli spróbować także indyjskich potraw – kto chciał, jadł pakory i kurczaka tandoori popijając mango lassi, a kto nie chciał, z zimnej płyty wybierał sałatkę majonezową i pieczony schab.

W ofercie restauracji napotkałam także propozycję grilla czy smażonych na oczach gości pancake'ów i innych frykasów – to ciekawe pomysły, zwłaszcza, że pozwalają się trochę poruszać i samo przygotowanie potraw robi show, kiedy impreza zaczyna tracić tempo.



To tyle luźnych myśli, następnym razem będą konkrety i twarde dane, czyli m.in. o tym, co można dostać płacąc 200 zł od gościa w różnych miejscach. A różnice są naprawdę spore...

Średnia

4.5

Oceń mój artykuł

Zobacz także

Komentarze