O co najczęściej się kłócimy?
Święta to magiczny czas, pełen miłości, serdeczności i rodzinnego ciepła – przynajmniej w teorii. Czasami wyjątkowy nastrój nie wystarcza, a fajerwerki wybuchają z impetem dużo wcześniej niż w sylwestrową noc. Czy to lampki choinkowe tak skutecznie podgrzewają atmosferę w naszych domach? Awantura wisi w powietrzu – zaraz obok przytwierdzonej pod sufitem jemioły. Czy to biedaczek karp jest świąteczną (k)ością niezgody? Łamiemy się opłatkiem, a niektórzy chętnie połamaliby sobie kości. Znacie to? Dlaczego w święta ludzie się kłócą?
Powtarzająca się historia, którą znają prawie wszyscy. Wigilijne trzęsienie ziemi, którego epicentrum znajduje się zazwyczaj w kuchni. Domownicy w niezdrowym napięciu starają schodzić sobie z drogi, ale to nie takie proste, szczególnie w 40-metrowym mieszkaniu w bloku. Niby każdy pamięta, że to wyjątkowy dzień, podczas którego nie powinniśmy się kłócić, jednak nerwy trzymane od kilku godzin na wodzy odmawiają posłuszeństwa. Kuchenne przepychanki słowne, jakiś rozbity talerz, wymowne trzaskanie garnkami – spięcie – kilka wulgaryzmów puszczonych w eter, obraza, milczenie i… błogie katharsis, które staje się wstępem do przyjemniejszej części wigilijnego wieczoru. To zdecydowanie korzystniejszy wariant – lepiej oczyścić atmosferę w fazie przygotowań, aby później ze spokojem zasiąść do rodzinnej kolacji. Gorzej, jeśli to właśnie przy stole ma nastąpić świąteczna kulminacja emocji.
Przedświąteczne awantury obyczajowe
Lista spraw, która przed świętami może wyprowadzić z równowagi nawet najspokojniejsze duszyczki jest naprawdę długa. Mamy mnóstwo rzeczy na głowie, dziesiątki spraw do załatwienia, a czasu jak zwykle za mało. W kuchni MasterChef, w galerii Wyznania Zakupoholiczki, a w portfelu Azja Express. Stres potęguje negatywne emocje, które muszą kiedyś znaleźć ujście – w przeciwnym wypadku rozerwałoby człowieka na drobne kawałki. Entliczek, pętliczek, na kogo padnie, na tego bęc! Zawsze ktoś musi oberwać. O to, że nie pomaga w przygotowywaniu świątecznych potraw. O to, że nie sprząta. O to, że zjadł już 15 pierniczków i pół miski śledzi, a miało być na święta. O to, że pierogi się nie kleją, a barszcz jest mdły. A w sklepach kilometrowe kolejki, ludzie powariowali i wykupili wszystkie karpie, że nie ma chleba w piekarni, bo trzeba było zamówić z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, a niedzielni kierowcy jeżdżą jak ostatnie patałachy. I bądź człowieku spokojny.
Narzeczeni kłócą się, gdzie spędzą święta. Żony nie chcą spędzać Wigilii u teściowej. Dzieci domagają się drogich prezentów. Młodzi ludzie chcieliby wyjechać w cholerę na świąteczne last minute, ale w oczach rodziców to niedopuszczalne świętokradztwo. Przyklejamy więc sobie głupie uśmiechy na zmęczone twarze, podkręcamy radioodbiorniki, w których już od listopada króluje nieśmiertelne Last Christmas i Mariah Carey, po raz setny oglądamy Kevina, a w przerwie na reklamy modlimy się, żeby nie zwariować.
Ta nieludzka gonitwa za perfekcjonizmem doprowadzi nas kiedyś do obłędu. Przygotowania są stresujące, bo wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Idealne potrawy, doskonałe prezenty, świetne ciuchy, żeby zaimponować… tylko komu? I przede wszystkim - po co? Wkręcamy się w ten niezdrowy konsumpcyjny klimat, a potem zmęczeni i zdenerwowani siadamy do stołu, aby wykrzykiwać swoje racje. Co za beznadziejne błędne koło.
Dyskusje przy karpiku, a rybka lubi pływać
Przedświąteczne spory to pikuś przy prawdziwych awanturach, które często zdarzają się przy stole. W tym okresie spędzamy z bliskimi zdecydowanie więcej czasu, wykorzystując go na rozmowy, albo na… kłótnie. Odwiedzają nas dalsi krewni, z którymi znalezienie wspólnego języka i nawiązanie nici porozumienia bywa niezwykle trudne – dyskusje o pogodzie i choinkowych ozdobach przestają wystarczać już po kilku minutach i wtedy musimy wypłynąć na nieznane wody. A tutaj robi się naprawdę ciekawie. Jeśli dodamy do tego wzajemne uprzedzenia, dawne spory i pozornie zażegnane konflikty to otrzymamy mieszankę wybuchową, która obficie podlana alkoholem może eksplodować w najmniej spodziewanym momencie. A ile rodzin – tyle drażliwych tematów. Polityka, kościół, sport, pieniądze… Chociaż w jednej kwestii mówimy jednym głosem – każdy Polak uwielbia narzekać i tutaj jesteśmy zgodni ;)
Nie twierdzę, że awantury czy gorące rodzinne dyskusje to dobry sposób na wspólne spędzanie czasu, jednak jeśli nie wymykają się spod kontroli to całkiem nieźle wpisują się w klimat przedświątecznej gorączki, którą ostatecznie chyba jednak lubimy… A z całą pewnością - przywykliśmy do niej.
Mam nadzieję, że przy wigilijnym stole zapomnicie o problemach, wzajemnych urazach i kłótniach. Nie obrażajcie się na siebie i pracujcie nad tym, aby szybko i skutecznie rozładowywać napięcia i nie chować urazy.