Wywiad z Przyszłą Panną Młodą
Przedślubna depresja dopada wiele z kobiet, a ogrom stresujących sytuacji stwarza przeszkody nie raz nie do pokonania. Dlatego czasem warto pogodzić się z nieuniknionym i z podniesioną głową iść przez życie, które zaprowadzi nas wprost przed kościelny ołtarz.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić - doskonale o tym wiem. Z tego właśnie powodu przeprowadziłam wywiad z przyszłą panną młodą, która opowiedziała mi o swoich ślubnych rozterkach oraz w jaki sposób uporała się z wiatrem wiejącym prosto w oczy. Zdradziła mi, co w przygotowaniach do ślubu jest najważniejsze i poradziła, jak usprawnić tę część ślubnego szaleństwa. Zapraszam! :)
Twój wielki dzień już za trzy miesiące. Jak czujesz się przed ślubem?
Spokojnie, mimo że nadal nie mamy umówionej wizyty w poradni życia małżeńskiego. (śmiech) Okazało się, że owe poradnie zupełnie inaczej funkcjonują w okresie wakacyjnym, dlatego ciężko jest umówić się "na już".
Nie jesteś zestresowana z tego powodu?
Nie przejmujemy się tym, bo to tylko dwa spotkania, które zorganizuję w sierpniu, więc przed wrześniem z pewnością zdążymy. Tak naprawdę to nie mam czym się stresować: sukienkę kupiłam w zeszłym roku, buty także zostały już zakupione, fotograf, obrączki i sprawy papierkowe, takie jak spisanie protokołu są od dawna załatwione. Jedyne, co pozostało to przymiarki, próbne fryzura i makijaż oraz dokładne ustalenie wyglądu bukietu. Ale to tylko drobiazgi.
Jak wspominasz zatem okres tych katorżniczych przygotowań? Sprawiało Ci to jakąkolwiek radość?
Było to przyjemne i co ważne, sama mogłam o wszystko zadbać, bez "widzimisię" osób trzecich. Nie skorzystałam z pomocy wedding plannera i nie żałuję mojej decyzji. Wiele spraw, takich jak fotograf, czy DJ załatwialiśmy z naszymi znajomymi, którzy albo sami mieli dany fach w ręku albo przyjaźnili się z kimś, kto prowadził poszukiwaną przez nas działalność. To dało nam ogromny komfort psychiczny, bo dzięki temu stres był mniejszy. Łatwiej dogadać się ze znajomym na dany termin, ponieważ ma się pewność, że z racji łączącej relacji otrzymamy wszystko, na czym nam zależy. Przede wszystkim, robiliśmy to wszystko razem, więc mogliśmy spędzić ze sobą pełen śmiechu, miły czas i przeżyć nasze ślubne przygotowania wspólnie, co będzie wyjątkowym wspomnieniem.
Czyli Twój narzeczony bierze czynnie udział w przygotowaniach?
Bardzo czynnie! (śmiech) Do tego stopnia, że garnitur pojechał wybierać beze mnie i stwierdził, że mi go nie pokaże, tak jak on nie widział mojej sukni. Faktycznie, sam dba o siebie i o sprawy Pana Młodego - ja nie przykładam do tego ręki, nic mu nie narzucam. Jeśli potrzebuje rady, to dobrze wie, że ją ode mnie otrzyma. Natomiast dla nas od samego początku było oczywiste to, że sprawy ogólne, takie jak wybór menu lub zaproszeń to robota dla dwojga.
W takiej sytuacji wiele razy musieliście ze sobą negocjować i porozumiewać się. Jak udało Ci się opanować sztukę kompromisu?
Nie było to takie ciężkie, jak mogłoby się wydawać. Potworzyłam sobie foldery na różnych portalach, gdzie zapisywałam swoje inspiracje i rzeczy, które skradły moje serce. Narzeczony robił dokładnie to samo, po czym wymienialiśmy się naszymi upodobaniami. Z obu folderów wyciągaliśmy to, co dało się ze sobą skomponować i utworzyć kombinację dwóch stylów. Nikt nikomu nie narzucał poprawnych wyborów, oboje decydowaliśmy się na to, co nam się po prostu podobało. I mimo że brzmi to tak cukierkowo, nie oznacza to, że uniknęliśmy sprzeczek. (śmiech)
Co było dla Ciebie najtrudniejsze w przygotowaniach?
Najgorsze okazało się znalezienie sali. Nasze wesele jest kameralne, zaledwie 60 osób. Mój narzeczony pochodzi z Cieszyna, więc zależało nam na zapewnieniu gościom nie tylko dobrej zabawy, ale również noclegu, co w Katowicach okazało się niewykonalne. Miesiącami oglądałam różne sale weselne: kiedy bardzo nam się podobały, nie odpowiadała nam cena, a gdy wszystko było w porządku, odtraszały nas nieprzychylne opinie gości. Finalnie znalazłam salę z noclegami w Szczyrku, na półtora roku przed ceremonią i udało nam się tylko i wyłącznie dlatego, że ślub odbywa się w piątek - gdyby była to sobota, moglibyśmy jedynie pomarzyć o rezerwacji, bo "zamówienia sobotnie" składa się z dwuletnim wyprzedzeniem. Koszmar! Żeby tego było mało, znalezienie kościoła również okazało się niespodziewanym wyzwaniem. Wielu proboszczów w Szczyrku odmówiło nam udzielenia sakramentu w piątek. Ostatecznie udało nam się znaleźć świątynię, lecz do dziś nie wiem jakim cudem...
Jest coś czego się boisz? Miewasz czarne myśli, że coś pójdzie nie tak jak powinno?
Boję się, że podczas wypowiadania słów przysięgi tak się zestresuję, że zacznę nerwowo się śmiać. Zawsze tak robię, kiedy zżerają mnie nerwy. Ale bardziej martwi mnie jednak rozczarowanie związane z gośćmi, a raczej z tym, że może zabraknąć niektórych osób. I nie chodzi mi wcale o to, że nie odzyskam pieniędzy z restauracji lecz najzwyczajniej w świecie będzie brakować mi czyjejś obecności. Zwłaszcza, że nasz ślub to kameralna uroczystość i zaprosiliśmy same najbliższe nam osoby. Tego boję się najbardziej.
Czy to bedzie Twoje wymarzone wesele? Takie ze snu?
Nigdy nie wyborażałam sobie mojego ślubu, wesela, ale z pewnością będzie wymarzone, bo z odpowiednią osobą.
Gdybyś miała komuś doradzić, w jaki sposób usprawnić przygotowywania, to co byś powiedziała?
Na pewno pleciłabym szukać poradni wcześniej, niż ja sama, bo w wakacje okazują się nieczynne. (śmiech) Najważniejszą kwestią jest dobre rozplanowanie - kiedy coś załatwić, kiedy opłacić, w jakim miesiącu. Trzeba być elastycznym i nie denerwować się z powodu nierównej masy cukrowej na torcie. Podejść do wszystkiego ze stoickim spokojem i słuchać drugiej osoby, żeby wesele nie było spełnieniem marzeń jednej, lecz dwóch stron.
Rozmowa z Przyszłą Panną Młodą pokazała mi, gdzie w tym wszystkim jest sens. Zwróciła uwagę na to, że nie chodzi wcale o drogie i dopięte na ostatni guzik dekoracje, sale, torty, lecz o właściwą osobę przy boku, która przemieni najgorsze zło weselne w prawdziwą bajkę. Zatem, drogie Przyszłe Panny Młode! Głowy do góry i do boju! Byle nie solo - pakiety "duet" zawsze lepiej się sprawdzają!
Za rozmowę dziękuję Kindze :)